Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/493

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wielki inkwizytor, zamierzając przywołać posługujących braciszków, iżby przytrzymali przychodnia, tak dalece bowiem był przerażony.
— Przybywam, aby uwolnić tę piękną kobietę i zażądać od was, abyście nie ważyli się dotykać jej waszemi rękami! Czy tak to służy się Kościołowi, ojcze Mateuszu?
Nieszczęśliwa, dotąd w więzieniu trzymana kobieta, korzystając z tej chwili, z modlitwą na ustach rzuciła się ku niespodziewanemu wybawcy. Mateusz chciał ją zatrzymać — chciał ją wydrzeć obcemu, zamaskowanemu przychodniowi.
Ona jest wolna! zagrzmiał wielki mistrz zgromadzenia; nie śmiej wyciągać rąk twoich po ocaloną ofiarę, która zostaje pod moją opieką!
— Kto jesteś? jakim sposobem wszedłeś do klasztornego ogrodu Santa Madre? Klucz od bramy ma tylko brat odźwierny i nikt więcej — drugi zaś znajduje się w ministerstwie — a innego wejścia nie ma! Muszę zatem wiedzieć kto jesteś zawołał Mateusz i gwałtownie pociągnął za taśmę od dzwonka, przeciągniętą aż do izby, w której się znajdowali posługujący braciszkowie.
Lecz nikt nie usłyszał tego głośnego wołania wszechmocnego wielkiego inkwizytora. Nikt nie ukazał się.
— Nie trudź się napróżno, ojcze Mateuszu! rzekł wielki mistrz do rozgniewanego mnicha: tu nikt twoich rozkazów nie usłucha — obowiązek mój wypełniłem! dodał, i tak swój płaszcz otworzył, iż zdziwiony i do wściekłości słowami przybyłego doprowadzony Mateusz, spostrzegł wielki złoty krzyż na jego piersi.
— Latająca Pętlica! — mruknął cofając się wielki inkwizytor.
— Do usług, ojcze Mateuszu! odpowiedział don Ramiro elegancko się kłaniając, i wyszedł przez korytarz do przysionka, a następnie do klasztornego ogrodu. Ręką,