Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczas gdy Józef z wybornie obranego miejsca na Prado Bermudez ciągle niespokojnym wzrokiem patrzał na część wody, którą mógł objąć okiem, i w każdej chwili oczekiwał przybicia do lądu łodzi familiarów z Henryką, bo od dawna już usłyszał przytłumione jej wołanie o pomoc, niby igraszka fali, ku brzegowi zbliżała się łódź bez właścicieli. Widok jej zdziwił Józefa, przystąpił więc do niej, pragnąc ile możności dosięgnąć jej z brzegu i przytrzymać, bo mu się zdawało teraz, że gnana wodą bez celu łódź nie jest próżną.
Zeszedł zatem na sam koniec brzegu i po barwie malowania poznał gondolę, w której niedawno obaj familiarowie na wyspę popłynęli.
— Nie byli przecież tak szaleni, mówił do siebie zdziwiony, aby wysiąść na ląd i łódź nieprzywiązaną puścić z wodą?
Myśląc tylko o pchwyceniu Henryki brat Franciszka schylił się i z kocią zręcznością schwycił za przód gondoli pędzonej falami ku brzegowi; przyciągnął ją do siebie bliżej, aby się przekonać co w niej leży, i następnie popłynąć za opóźniającymi się siepaczami.
Zajrzał więc w głąb łodzi. Przerażenie odmalowało się na jego twarzy — włosy mu się najeżyły, gdy mocno rozwartem okiem dostrzegł na dnie łodzi leżących ze zmienionemi twarzami nieżywych obu familiarów.
— Przekleństwo! mruknął podnosząc się i odpychając nogą łódź na wodę — przekleństwo! kobiety były odważniejsze i silniejsze jak ci niegodziwcy, którzy opieszałość śmiercią opłacili — umkną one, jeżeli ich jeszcze przy wylądowaniu nie pochwycę.
Podczas gdy Józef chciwym wzrokiem i podżegany trwogą nadaremnie chodził tu i owdzie po Prado Bermudez i nadsłuchiwał lub schylony patrzał na wodę — rozpoczęła