Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do odległej, zdziczałej jego części i nareszcie zbliżył się do czarnego pawilonu.
Na jego bladej twarzy osiadł radosny uśmiech: pewny był nakoniec, że dopiął swojego celu, cieszył się tą pewnością — nikt nie mógł mu przeszkodzić, bo sługę swojego Barradasa postawił w krzakach na czatach. Spiesznie stanął przy żelaznych drzwiach — z radosnem oczekiwaniem włożył z cicha klucz w mocny, pewny zamek, i szybko drzwi za sobą zatrzasnąwszy, wszedł do wnętrza pawilonu.
— Henryko — piękna Henryko! szepnęły jego usta.
Potem oczy jego, jakby czarem oślepione, wpatrzyły się w przestrzeń i szukały — otworzył drzwi.
Pawilon był pusty — Henryka uciekła!
Z piersi jego wyrwał się dziki i pełen nienawiści okrzyk — z winy politowania godnego sługi, omyliła go z całą pewnością obliczona rachubą — wściekłość i zawód oślepiły go — musiał znaleźć ofiarę dla swojej wzburzonej krwi — w pięści jego zabłysła szpada i rzucił się w krzaki, w których stał nikczemny Barradas.
— Łotrze! wszak powiedziałem, że życiem twojem odpowiesz mi za tę kobietę. Dozwoliłeś jej uciec — do piekła więc z tobą!
Don Józef dobrze trafił: jego sługa Barradas, nie wiele lepszy od pana, teraz za wszystkie czasy otrzymał nagrodę; — wydał on bolesny okrzyk, który właśnie usłyszał Don Franciszek będąc w mieszkaniu ojca — poczem padł z klątwą na ustach, a Don Józef, sądząc, że zbiegła jeszcze nie mogła zajść daleko, a ściganie jej nęciło, jak wąż poczołgał się pomiędzy krzakami parku za Henryką.