Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ręce przekonały ją, że się nie potwierdza ta okropna obawa; pod spodem nie napotkała żadnej przeszkody! Ale wyczerpały się jej siły, na chwilę odpocząć musiała, aby chwycić powietrze, krople potu wystąpiły jej na czoło, piękne czarne włosy z wysilenia rozwiązały się, drżała na całem ciele. Ale miłość dla Franciszka i dla dziecka pokrzepiała ją — była matką, musiała szukać ratunku!
Znowu z odwagą dalej wygrzebywała ziemię, i nakoniec promień radości rozjaśnił lice jej — nakoniec rozstąpiła się ziemia zewnątrz pawilonu! Biednemi, skrwawionemi rękami niezmordowanie wyczerpywała ziemię z wyrobionego otworu i rozszerzała go z coraz to mniejszym trudem.
— Jesteśmy ocaleni — ocaleni! poszepnęły jej usta, aby pocieszyć i siebie samą i w febrycznej drżączce stękające dziecię — wielki bo już czas, na podwórzu już zaczyna świtać!
Wtedy wionęło na nią świeże powietrze — krzyknęła radośnie i próbowała, czy wysmukłe jej ciało przeciśnie się przez mały otwór — wewnętrzny głos niedoli i śmiertelnej trwogi, wołał w niej: „tak jest!“
Pochwyciła więc drżącą, bladą dziewczynkę, swoje dziecię, i wycisnąwszy gorący pocałunek na jej zimnem licu, ostrożnie położyła ją na trawie otaczającej pawilon — mała otworzyła oczy.
— Jesteśmy ocalone! głęboko i ciężko wzdychając szepnęła Henryka. W tej chwili posłyszała szelest w dali poruszających się gałęzi, które jakby uginano — zerwała się — jaka mogła być przyczyna tego szelestu?
Była to pełna udręczenia chwila — znużenie znikło, szybko jak błyskawica ujęła dziecko w ręce i jeszcze raz spojrzała w stronę, w której się gałęzie poruszały —