Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział IV.
UCIECZKA.

Była to w istocie Henryka; pasterka dostrzegła ją wpośród mgły porannej, niby jaki przesuwający się cień.
Gdy Barradas wieczorem wtrącił ją do ponurego pawilonu, a drzwi ich dobrze pozamykał, udręczona dziewica legła pod ciężarem uderzających na nią straszliwych wypadków.
Jak długo leżała na wilgotnej ziemi w tem okropnem miejscu, sama nie wiedziała — nakoniec przeraziło ją wołanie dziecka. Okrywająca ją z razu nieprzebita ciemność, teraz się rozjaśniła, bo oko już do niej przywykło — obejrzała się zatem w koło — ale przestrzeń, do której promień słońca wcale nie dochodził, była pusta — czarne, brudne, wilgotne ściany, wznosiły się w koło bez żadnej przerwy, bez załamania, pod sam dach, tak aby i stamtąd żaden powiew powietrza, żaden ratunek nie przychodził.
Plugawe robactwo, wielkie ślimaki i jadowite ropuchy, czołgały się po ścianach i po wilgotnej, z ziemi ubitej podłodze.
Henryka zerwała się — a przestraszone niezwykłą ciemnością jej dziecię, zaczęło płakać i domagać się wyniesienia na świeże powietrze.
Okropne położenie! Dręczona śmiertelną trwogą, szukała ocalenia na około siebie; nadaremnie pocałunkami i pochlebnemi słowy usiłowała uspokoić dziecię, ten modrooki klejnot, który nocą, spędzoną w tak niezdrowem, wilgotnem powietrzem napełnionem miejscu, mógł się nabawić śmiertelnej choroby.
Na taki chaos wszelkich wrażeń i myśli, zadrżała zimnym dreszczem: — „Ratunku, ratunku!“ zawołały jej usta, a później znowu: „Wszystko stracone — o mój Franciszku!“