Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odgłos obudził braciszka odźwiernego, który usiadł na swojem twardem posłaniu, stojącem pod ścianą celi, i spojrzał ku wejściu.
— Niegodziwa noc! mruknął, gdy Józef znowu prędko nieco drzwi przymknął, a zatem on nic widzieć nie mógł. Ale przebiegły wykonawca swoich czarnych zamiarów tylko o tyle je przymknął, aby potem gdy się braciszek odźwierny na drugi bok przewróci dla dalszego snu, mógł je bez hałasu znowu otworzyć.
Józef czekał niecierpliwie, aż odźwierny przechowujący klucz od bramy znowu wulgarnie i mocno zacznie oddychać; potem powoli i ostrożnie tak otworzył drzwi, iż mógł wejść do celi. W koło niego tak było ciemno, iż wciskający się zaledwie zdołał rozróżnić dokładnie łoże i postać śpiącego mnicha.
Gdzie odźwierny chował klucze? To pytanie zajmowało teraz Józefa, z wytężonym wzrokiem rozpatrującego się po celi.
Gdyby się braciszek nagle przebudził, gdyby się obrócił i spostrzegł go na środku celi!
Mimo to zdobycie klucza było rzeczą tak ważną, a Józef tak zgrabny i zwinny, że pewien był, iż mu się uda spełnienie tego złodziejstwa.
Lecz nadaremnie błyszczącem, wybornem okiem rozglądał się po małej celce, szukając pożądanego przedmiotu: nigdzie nie mógł znaleźć zapewne niemałego klucza!
Nagle na twarzy Józefa zabłysło zadowolenie. „Mnich ma klucz pod głową“, powiedział sobie, i nie tracąc czasu, aby się sam nie przeląkł tak śmiałego kroku, zbliżył się do łóżka odźwiernego, aby wsunąć rękę pomiędzy twarde poduszki, na których spoczywała głowa śpiącego.
— To będzie znowu arcydzieło, mistrzowska sztuka! mówił sam do siebie, przystępując cicho i powoli do poduszek i podnosząc rękę.
Powoli i zgrabnie wsunął miękkie palce pomiędzy drze-