Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zacznij, my ci pomożemy! — wtrącił trzeci, i zbliżył się do cofającej się z przestrachem Henryki, chcąc ją żartem pogłaskać po bladej twarzy.
— Ha, ha! widzicie jaka skromna! Poczekaj, Emilio cię od tego odzwyczai, a Mutaro ci dowiedzie, żeś wcale niełaskotliwa — ha, ha! — troszkę ognia pod podeszwy, a zaraz inaczej zaśpiewasz!
Henryka z osłupiałym wzrokiem spojrzała na pomocników kata inkwizycji, którym jak sądziła pozostawiona była na pastwę — wstrząsała się cała przejęta zgrozą na widok obrzydliwych, pospolitych, nikczemnych twarzy tych parobków, szyderczo na nią strzelających oczami, bo nigdy jeszcze nie widziała tyle razem typów napiętnowanych dzikością i zwierzęcością, nigdy tyle odstręczających postaci ludzkich.
Msza się skończyła mnisi ukazali się w swoich celach, a ojcowie poszli na radę do Santa Madre — czyliż ją chciano rzeczywiście oddać na pastwę obrzydliwym parobkom, którzy w pośród nocnej ciemności, coraz to bliżej przystępowali do niej z brudną przemową i przymileniami?
Henryka obejrzała się patrząc czy nie mogłaby się dokąd schronić przed tem straszliwem otoczeniem, bo ani prośby, ani błagania, ani wstydu ci ludzie nie znali, tkliwość i wszelkie inne szlachetne uczucia były dla nich obce.
Wtem przez kolumnadę wiodącą do klasztornego ogrodu nadszedł jakiś mnich czyli posłaniec. Henryka dziękowała Najświętszej Pannie, bo chociaż nadchodzący, mógł być wykonawcą najsroższych względem niej rozkazów, jednak przynajmniej uwalniał ją od sąsiedztwa tych rechocących szatanów! Chciała pośpieszyć naprzeciw niemu.
— Ha ha, otóż nadchodzi twój przyjaciel Mutaro! — szyderczo zawołał jeden parobek.