Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Azzo zadrżał — jeżeli mu ukochaną porwano, jeżeli ją rzeczywiście uprowadzono...
Pośpieszył więc ku okropnej procesji, poznał, że to byli ludzie, nie zaś żadne mary, ujrzał jak ciągniono jego Henrykę...
Tak, to była ona, dłużej wątpić o tem nie mógł.
I wyrwawszy się gwałtownie z rąk trzymającej go Aji, rzucił się ku familiarom, topornikom i księżom, głośno wołając Henrykę po imieniu.
Napróżno halabardnicy zastawiali mu drogę, a orszak śpieszniej iść zaczął. Azzo nie wiedział co zaszło i dokąd prowadzono Henrykę, a jednak musiał mieć jakieś wyjaśnienie. Bez tchu prawie w śmiertelnej trwodze wrócił do zakwefionej donny, która go tu przyprowadziła, która wszystkiem władać zdawała się.
— Kto jesteś, straszliwa? Dlaczego uprowadzają Henrykę, kochankę mojego serca? — zawołał w rozpaczy.
— Bo stała na mojej drodze! — odpowiedziała zakwefiona; — ona musi umrzeć, bo ty musisz być moim.
— Niechże wiem, kto jesteś, ty straszliwa, któraś się z piekła wyrwać musiała! — w najwyższem oburzeniu zawołał Azzo.
Ręką chwycił tajemniczą donnę, szybkim ruchem zerwał z niej zasłonę i maskę i cofnął się, bo spojrzał w zimne jak marmur oblicze szatana, który go mierzył pożerającym i zarazem straszliwie groźnym wzrokiem.
— Aja! — wyszeptały usta zbladłego.
— Ona pójdzie za tobą aż na koniec świata, ona cię musi posiadać żywego lub umarłego!
— I to porwanie mojej najpiękniejszej i najświętszej, jest twoim dziełem, furjo.
— Henryka umrze, bo mi zawadza.
— To i ty umrzyj, szatańska kobieto! — zawołał Azzo, pokonany gniewem, drżącą ręką wyrwał pistolet