Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

również wydobył szpadę i nie tracąc chwili, napadł na nieprzyjaciela... Oto odpowiedź, ona ci wystarczy!
— Tu cię mieć pragnąłem, bracie mojej duszy! — silniejszym głosem zawołał Józef — Odbierz teraz co ci się należy!
Franciszek Serrano wpawdzie odpierał jego razy, zasłaniając głowę, lecz tak się przeraził, że potrzebował chwili namysłu.
— Czy jesteś widmem, czy też wyrzutkiem piekła, który zabitemu Józefowi Serranie głos i jego krwawe postępowanie wydarłeś? — zawołał nakoniec Franciszek.
— Ja jestem ten sam Józef Serrano! Broń się, albo twoja ostatnia godzina wybiła. Jeden z nas umrzeć musi!
Franciszek mimowoli wymówił jakieś zaklęcie, bo jakkolwiek rzeczywiście nie wierzył w widma i zjawiska, w chwili jednak, gdy w pośród cemności natarł nań zabity Józef, trwoga prawie go pozbawiła wszelkiej władzy.
— A więc jesteś żywym szatanem! — szepnął i szczęśliwym trafem odparł cięcie nieprzyjaciela.
Pałasze szczękały; walka odbywała się w ciemnem przejściu pałacu do otwierających się drzwi; raz po razie padał z wielką szybkością. Józef miotał przekleństwa.
— Ej, chłopcze! omal mnie nie zabiłeś. Masz wprawę, ale zapominasz, że walczysz z niezranionym — wołał Józef śmiejąc się wesoło.
Obaj cisnęli się ku światłu, raz jeden był bliskim drzwi, to znowu drugi; nakoniec Józef dostał się do jaśniejszego przejścia, pragnąc na wszelki przypadek dojść do rotundy. Franciszek ścigał go, pałasze ścierały się, razy z równą zręcznością zadawano i odpierano; na koniec dosięgali ciemno oświetlonej rotundy.
I zręczne cięcie, jakiego tylko nikczemnicy używają dla zranienia mocniejszego przeciwnika, z szybkością błyskawicy padło na odwet szatańskiemu łotrowi, ale