Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Franciszk Serrano i Prim wyszli z zamku i wśród tłumu ludzi udali się na odległą ulicę Granada, na której wznosiły się liczne i wspaniałe nowe gmachy.
Nagle wystąpiła przebiegając przed nimi jakaś postać, owinięta czarnym płaszczem, i wbiegłszy pod cień domów znikła. Prim zdziwiony patrzał za przesuwającym się, i na jego widok ozwało się w nim jakieś szczególne wspomnienie, z którego jednak zaraz nie mógł sobie zdać sprawy, gdzie już spotkał tę pochyloną postać. Nic więc nie mówił Serranie, który spojrzenia swoje skierował ku wysokim oświetlonym oknom i balkonom domów, w których widać było postaci kobiet, przesuwające się wśród kwitnących granatów.
Dwaj przyjaciele zbliżyli się do rozległego, wysokiego, wspaniałego gmachu, który był najpiękniejszym z pomiędzy wszystkich innych na tej ulicy przez grandezzę zamieszkanych.
Sześć potężnych podwójnych filarów z białego marmuru, dźwigało szeroki, zwrotnikowemi roślinami zastawiony i ocieniony balkon. Pomiędzy temi sześciu filarami, schody z ozdobnie ułożonej mozajki wiodły do pięciorga drzwi na górze, jakby z przepalonego kruszcu wyrobionych. Przez otwory widziano w pierwszych drzwiach przecudny pawilon ogrodowy, w drugich ciemną noc, przez trzecie różnokolorowemi szybami oświetlony przysionek, otoczony kolumnowemi chodnikami, w środku którego z olbrzymiej czary marmurowej tryskała fontanna, rzucając różnobarwne kule, już to wysoko w górę, wreszcie opadając i rozpryskując się w milionowych kroplach rosy. Czwarte drzwi wiodły znowu do nieprzejrzanej ciemnicy, a za ostatniemi widać było błękitne powietrze, wyglądające jak bezchmurne niebo.
Był to pałac księcia bez szlacheckiego dyplomu i korony, króla bez kraju, ale niezmiernie bogatego, jedynego