Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wróćmy teraz do zamku, który w części tylko był oświetlony. Królowa rozkazała, żeby sale i korytarze nie jaśniały zwykłym blaskiem, albowiem chciała wypocząć w cichości po utrudzeniu i wzruszeniach dnia poprzedniego; poleciła usunąć wszystkie osoby przedstawiające zwykłe otoczenie. Straż postawiono tylko w dolnych krużgankach i przy bramach. Damy dworskie i adjutanci pozostali w swoich pokojach; nikt nie przeszkadzał królowej, która w tym dniu z nikim mówić nie chciała.
Rozkaz ten zakomunikowano księciu Walencji, jak to było we zwyczaju na madryckim dworze, czy to była rzecz ważniejsza, czy też mniej ważna, czy to wykonać trzeba było natychmiast, czy później. Narvaez usłuchał tego oryginalnego rozkazu, ale chmura przesunęła się po jego twarzy i kwadratowe czoło pokryło się zmarszczkami.
— Czy Jej Królewska Mość przyjmowała dziś jakie wizyty? — surowym tonem zapytał adjutanta.
— Tylko wielebnego ojca Fulgencjusza, który dowiadywał się o zdrowiu królowej z polecenia króla Franciszka.
Narvaez dał znak odejścia adjutantowi.
— Jezuici górą! — mruknął Narvaez, wpatrując się zamyślony w mapę, która przed nim leżała rozwinięta. A gdy północ wybiła, włożył czapkę wojskową i wyszedł ze swego pokoju przez małe ukryte drzwiczki. Znalazł się w wązkim passażu, prowadzącym do galerji obrazów. Z tego przejścia wchodziło się do przestrzeni w kształcie sali i dotykało muszlowej rotundy.
To rozszerzone przejście pełne skrytek, nisz i portjer, wysłane było dywanami, które tłumiły odgłos kroków przechodzącego, a było tak słabo oświetlone, że Narvaez często zatrzymywał się, sądził bowiem, że widzi człowieka w niszy ukrytego. Książę nie był bojaźliwy, ale byłoby mu przykro, gdyby obecność swoją potrzebował