Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu na ustach, bo na koniec widzi, że ten nic się nie domyślając, wychodzi z sali najprzód na taras różnokolorowemi lampami czarownic oświetlony, a potem niknie w cieniu kwitnących drzew migdałowych i granatów.
Franciszek z miłością pałającem sercem śpieszy do Henryki, z którą w tym czasie ma się spotkać w przejściu przez park — bo nim wróci z zamku do swojej chatki, ma z nią jeszcze o czemś pomówić, bo pragnie jeszcze raz widzieć swoją piękną, wierną i z żadną istotą niezrównaną Henrykę! W cieniu kwitnących i pachnących drzew spotykają się oboje. Serce Henryki przy każdem z nim spotkaniu bije trwożliwie, ale zarazem i radośnie, bo słyszy cicho szeptane słowa, które mu gorąca miłość wypowiedzieć nakazuje. Chwyta ona chciwie każde z tych słów i odpowiada na nie całą duszą — bo przekonana, że Franciszek mówi szczerą prawdę, bo w każde jego słowo wierzy jak w Ewangelię; nie lęka się o przyszłość, bo wie, że Franciszek wiecznie jej wiernym będzie i z czasem nazwie ją swoją małżonką!
Przeprowadził ją aż ku jaśniejszemu miejscu parku — teraz musi powrócić do sali — a ona do swojej chatki! Jeszcze jeden wzajemny dają sobie pocałunek i ostatnie zamieniają słowa:
— Bądź zdrowa — do widzenie.
Franciszek śpiesząc przez ulice ogrodu, na taras, a potem do świetnej, muzyką napełnionej sali, słyszy czyjeś kroki.
Henryka pragnie jak najprędzej wyjść z cienia liści i drzew i zdążyć do bramy — lecz także słyszy obok siebie w krzakach czyjeś stąpania. Ale któż to tak późno po nocy może tam chodzić? — zapewne jej się tylko zdawało.
— To pewno gałąź upadła! — mówi cicho do siebie i dalej pośpieszyć pragnie. W tem jakiś człowiek zastępuje jej drogę — Henryka przerażona cofa się — potem patrzy — mroźny dreszcz przebiega po jej ciele; — to Józef!