Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liczkami, z grubemi wargami, czyni nieprzyjemne wrażenie, a przytem oczy szare, mało rozwarte, rzucają odrażające spojrzenie. Możnaby pomyśleć, że to jest brat jego Ferdynand IV, do którego z twarzy był podobny, tylko jeszcze pospolitszy, jeszcze bardziej przerażający. Ten brzydki barczysty pan o donośnym głosie, licznych orderach, był to powszechnie znany Don Karlos, którego w Madrycie i w królewskim obozie zwykle nazywano: królem lasów.
Jego rezydencja była po największej części w bandach w lasach, lub w niedostępnych górach.
— Najjaśniejszy panie, spodziewam się w tych dniach wojsk generała Olano, jego wysłannicy w dniu wczorajszym o tem przybyciu mi donieśli.
— A więc kochany Cabrero, za dni kilka zwyciężysz. Mówią nam, że wojska dumnej małżonki mego zmarłego brata składają się zaledwie z ośmiu tysięcy ludzi pod przewodnictwem mądrego i gwałtownego generała Concha. Ty, kochany generale i przyjacielu, jeżeli Olano nadejdzie, będziesz miał pod twojemi rozkazami dwanaście tysięcy żołnierzy. Losy nasze składamy w twoje doświadczone ręce. Po twojej działalności, rozwadze i energji, spodziewamy się wszystkiego. Skoro Concha będzie zwyciężonym, droga do Madrytu zostanie otwartą. Wieść niesie, że córka naszego zmarłego brata będzie wkrótce obchodzić uroczystość zamążpójścia. Byłby to wyborny figiel, gdybyśmy właśnie w dniu tym mogli znaleźć się w Madrycie.
— Nie mam zwyczaju przechwalać się, najjaśniejszy panie, — odrzekł surowy tygrys z Manztrazzo, — będziemy walczyć, a Cabrera nie znajdzie się między ostatnimi.
— Wiemy o tem — odparł Infant — i podał do pocałowania rękę generałowi. Cabrera jednak nie zrozumiał łaskawego pozwolenia króla lasów i położył swoją na podaną rękę, jak gdyby chodziło o nieme przyrzeczenie.