Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

braciszków piwnicznych i zarządu. W głębi schody wiodły do leżących na górze krużganków, z których dochodziło się do sali modlitwy.
Cele mnichów rozrzucone były po całym ogromnym gmachu, którego płaski, zardzewiałemi ostrołukami zdobny dach zębem czasu był nadwerężony.
W chwili, gdy braciszek odźwierny zamykał za Claret‘em, mocne, żelazem okute drzwi, z małej, nad wejściem umieszczonej wieżyczki dał się słyszeć głośny dzwonek przywołujący na jutrznię. W kilka chwil rozjaśniło się w wąskich oknach; długi, uroczysty orszak śpiewających mnichów odbył procesję, do której należeć musieli wszyscy, nawet Claret i odźwierny. Wszyscy idąc jeden za drugim, z odkrytemi głowami, tak, że się ich tunsury świeciły, mając oczy wlepione w książkę w lewej ręce, trzymaną, przeszli z przysionka na klasztorny dziedziniec, przez filarowe przejście na górę do sali modlitwy.
O godzinie pierwszej każdy mnich wrócił do swojej celi.
— Cóż cię z Burgos do Madrytu sprowadziło, bracie Claret? — zapytał braciszek odźwierny po skończonej jutrzni.
— Przysyła mnie wielebny ojciec Rosa do wielebnych ojców Mateusza, Antoniego i Merina! — odpowiedział Claret.
— To chodź za mną, bracie z Burgos, znajdziesz ojców jeszcze w Santa Mądre!
Braciszek odźwierny poprowadził znowu Claret‘a przez klasztorny dziedziniec do jednego z kolumnowych korytarzy, a potem daleko aż za gmach klasztorny.
Tam ukazał się Klaret‘owi wielki, kwitnący, pachnący ogród klasztorny, z cichemi liściem ocienionemi alejami, poważnemi palmami i piniami, z owym w wilgotnym cieniu ciemno-czerwono kwitnącym, mnisim kwiatem, który