Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że niepostrzeżenie podnosi, a wtedy w jego spojrzeniu przebija się taka chytrość i obłuda, że tylko spokojna, rozważna i życzliwa mowa dozwoli nieco na nie nie zważać.
Nakoniec po kamiennej posadzce klasztornego podmurza zbliża się przywołany odgłosem dzwonu — klucz z szelestem wsuwa się w nocny zamek starych, grubych drzwi.
— Kto żąda wejścia? — pyta ze środka głos głęboki.
— Brat Claret z klasztoru dominikanów w Burgos! — odpowiada mnich, w którym poznajemy owego poganiacza osłów, którego przed kilku miesiącami widzieliśmy w szynku pod ostrowidzem na złodziejstwie schwytanego. W przeciągu kilku miesięcy, dobre, wolne od trosk życie klasztorne, zmieniło go nietylko powierzchownie, lecz także i wewnętrznie zupełnie innym zrobiło człowiekiem.
— Niech święci błogosławią twoje przybycie, bracie Claret!
— I twoją duszę wzmocnią, bracie odźwierny, zakończył przybyły pobożne pozdrowienie.
Jasne światło księżyca padło na pusty, szeroki dziedziniec klasztorny, i ukazało go wraz z ciemnym cieniem groźnie przed Claret‘em wznoszącego się starego budynku. Na prawo i lewo, obok przejścia kamiennemi płytami wyłożonego, leżą place trawą zarosłe, z których dochodziło się do długich kolumnowych korytarzy, które blado księżycem oświetlone ciągnęły się po obu stronach klasztoru i tworzyły perspektywy, które w swojej jednokształtności głębokie na zbliżającym wywierały wrażenie.
Flizowy chodnik prowadził do wąskich drzwi klasztoru, u góry ostrym łukiem zakończonych. Podobne łuki miały także wąskie, zakratowane okna budynku, o którego starości wnosić kazała spełzła jego barwa Jeżeli się przez drzwi weszło do wewnętrznej przestrzeni, to ujrzano się w przysionku licznie napełnionym grubemi filarami i wyłożonymi flizami; na prawo i lewo leżały pozamykane cele