Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tury w nocy tylko odbywano, już sama myśl o możności posłyszenia jęków konającego lub krzyków męczonego, przerażała mieszkających w sąsiedztwie, budziła ze snu i zakłócała spokojne ich życie. Przenoszono się więc raczej na inne ulice, byle tylko mieszkać zdała od straszliwego pałacu Santa Madre. Jeszcze za ojca Izabelli był on zaludniony, ale przeciwnie w ostatnich latach za rządów Marji Krystyny, panowało w nim tylko tajemne, przed oczami świata ukryte życie.
Skręcamy na ulicę Foburgo wraz z pochylonym, mocno ciemnym habitem otulonym mnichem, śpiesznie idącym pod cieniem domów. Północ się zbliża, światło księżyca pada na płaskie dachy domów i na część szerokiej ulicy, której mnich unika; zdaje się, że odbył daleką podróż, ponieważ kurzawa pokrywa jego szerokoskrzydły kapelusz, sam zaś jest w sandałach i podpiera się długim, drewnianym kijem. Mimo utrudzenia dąży on dalej i zbliża się do wysokiego, ciemno-czerwonego muru, który się ciągnie na jakie pięćset kroków wzdłuż ulicy Foburgo. Gruby niski księży — na przystępuje do miejsca muru, w którym się znajdują drzwi, i dzwoni. Chwilę czekać musi, i odwraca się, a my korzystając z padającego mu na twarz światła księżycowego, przypatrzmy się jego rysom i wbijmy je sobie w pamięć, bo mnicha tego często spotykać będziemy.
Jeszcze on nie stary, zaledwie dwadzieścia lat wieku liczyć może. Gładką twarz, bez zarostu, ma już tak okrągłą i tłustą, iż wygląda jak księżyc w pełni. Mały, szeroki nos ponad grubo pełnemi ustami, i dobrotliwy wyraz twarzy, przedstawia wprawdzie pospolity, ale jednak wzbudzający zaufanie widok; a nawet okrągłą twarz mnicha możnaby nazwać życzliwą, gdyby nie jego oczy, dopełniające wyrazu i ożywiające rysy, mimowolnie z powodu zezowatego spojrzenia o tej dobrotliwości wątpić nie kazały. Wprawdzie po większej części prawie zawsze spuszcza wzrok, ale go tak-