Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Franciszek nie mógł wierzyć temu szczęściu, że jego królowa przywdzieje te same kolory, co i on.
— Ta oznaka mojej łaski stanowiła moją radość i pociechę! Jakżebyś pan mógł mię wynaleźć wpośród zamętu masek — jakżebym pana poznała! I — mówić z panem pragnęłam! — wyszeptała czarowna Izabella, rumieniąc się pod maską na pół jak dziecko, na pół jak rozbudzająca się kobieta.
Franciszek uczuł, że przejmuje go jakieś gorące uczucie.
— O, że nie mogę upaść przed wami i waszej królewskiej ręki okryć mojemi pocałunkami! — rzekł wzruszony i w zapomnieniu uścisnął rękę Izabelli, ale ze drżeniem uczuł, że mu na ten uścisk odpowiedziano — miałżeby mylić się? Nie, młoda, rozkwitająca, czarownic miła królowa zachęcała go.
— Tu w sali za bardzo gorąco, Don Serrano! — rzekła.
— Jeżeli mogę przeprowadzić moją królowę przez audjencjonalną salę na taras, to chłód parku będzie jej może przyjemnym!
— Owszem, przejdźmy niepostrzeżenie do parku — pamiętasz zapewne Don Serrano, że już raz przechadzałam się z panem po parku?
— Owej nocy, kiedyście pani wraz z margrabiną ulicę Toledo zwiedzić zapragnęły.
— A straszny alchemista nagadał mi tyle okropnych rzeczy; każde jego słowo głęboko się w mojej duszy wyryło! Wiedz o tem także, Don Serrano, że owej nocy wiele się wami zajmowałam! że się o was lękałam i trwożyłam, że się radowałam, gdyście na zamkowy dziedziniec wjechali. O tem wszystkiem zapewne nie wiedziałeś!
— A wasz amulet, który mi życie ocalił? O, królowo, jakże ci za to wszystko dziękuję!