Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczęśliwych potyczek, w dobrym stanie przybyli do Madrytu.
— Niechaj będą dzięki Najświętszej Pannie! wyrzekła po cichu królowa, a potem dodała głośno: Chcę mówić z tymi walecznymi; jak tylko otrzepią się z kurzu podróży, oznajmisz im pan moje żądanie! Nie ma zaszczytu, który byłby za wielki dla takich oficerów mojej armji!
A w samotnym domu leżącym u spodu góry, po oddaleniu się jeźdźców, podniósł się ostrożnie jeden z mniemanych zabitych, z twarzą dziwnie od bólu i jakiemś piekielnem szyderstwem skrzywioną. Był to Józef. Wytężył ucho, słuchając, czy oficerowie, którzy go za umarłego mieli, już się oddalili.
— Wam toby się pewnie podobało, wy łatwowierni głupcy! Józef nie ma czasu umierać, ma jeszcze wiele do czynienia na tym świecie! Ale jeżeli kiedy wpadnięcie w moje ręce, to postaram się was lepiej niż wyście mnie poczęstowali!
Topete walcząc w ciemności sądził, że przeszył Józefowi piersi, podczas kiedy szpada przeszła tylko przez ramię, nie naruszając szlachetniejszych części. Czuł on teraz tylko silny ból i lekką febrę przebiegającą mu po ciele; w kilka tygodni jednak mógł się spodziewać, że przyjdzie do zupełnego zdrowia.
Ale obaj karliści i gruby Lopez leżeli na ziemi nie dając znaku życia.
— Mało dbam o was, kiedym tylko z tej awantury uszedł cały. Ha, ha! cóż dopiero za miny będzie stroić mój braciszek, kiedy nagle jakby zmartwychwstały mu się ukażę! Tak, tak, musicie rozćwiertować Don Józefa, a i wtedy jeszcze nie będziecie pewni czy umarł!