Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Udał się po omacku do komina, szukając zapałek, a znalazłszy je, napróżno usiłował wydobyć z nich ogień.
— Ten Lopez musiał je zmoczyć, — rzekł z zasępionem obliczem. Nie mogę już dłużej wątpić: jesteśmy zdradzeni!
Olozaga wyszukał w ciemnościach, które go zewsząd otaczały, swój kaftan i szpadę, a przystąpiwszy szybko do okna, otworzył je i zaczął wołać głosem przytłumionym murzyna. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Tylko na dziedzińcu słyszał wyraźnie coraz bardziej zbliżające się kroki. Olozaga przystąpił do ściany, która go oddzielała od sąsiedniej izby, i zaczął w nią z całej siły walić, starając się tym sposobem obudzić towarzysza i uprzedzić go o grożącem niebezpieczeństwie.
W tej chwili włożono klucz do zamka. Olozaga jednym skokiem znajdował się przy drzwiach z dobytą szpadą w dłoni.
— Śmierć temu, kto pierwszy odważy się o tej godzinie przestąpić próg mego pokoju! — zawołał.
Po tym wykrzykniku nastąpiła chwilowa cisza.
— Kiedyśmy wpadli w jaskinię zbójców, jesteśmy na to mężami, abyśmy się z niej wydostać potrafili! Biada ci, zdradziecki gospodarzu, jeśli kiedy wpadniesz mi w ręce!
Klucz zazgrzytał w zamku, drzwi się otwarły z łoskotem i przez nie wpadło pięciu ludzi na Olozagę, który szybko odskoczywszy, pchnął jednego z nich szpadą.
— Gdzieście podzieli Serranę, bandyci? — krzyczał. Precz! albo dam pierwszemu z was taką nauczkę, jak oto temu krzywoprzysiężcy karliście, który jak wąż u nóg moich we krwi się własnej tarza!
— Śmierć mu! — krzyknął Józef przytłumionym głosem, by nie zbudzić dwóch oficerów, śpiących w sąsiednich izbach. Muszą wszyscy pojechać do piekła!
Podczas gdy karlista i Józef ze swojemi błyszczącemi