Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ką ścieżką, wiodącą ku Sierra Guadaramie. Napadu gwardziści królowej nie obawiali się, wiedzieli bowiem, że karliści nie tak prędko zbliżyć się mogą, jechali więc bez troski ku świecącemu zdaleka punktowi, który Józef wskazał jako cel podróży.
Wkrótce ujrzeli w oddaleniu zawieszoną na spadzistości góry oberżę, w której zamierzali zanocować. Był to dwupiętrowy okazały budynek, z wielkiemi stajniami i oficynami, tak, iż z pozoru zdawało się, że go odwiedzają liczni podróżni. Otoczenie jego jednak było nieprzyjemne i puste. Leżał samotnie tuż nad skałami, niedostępnie wznoszącemi się w górę; w pobliżu nie było żadnego domu, żadnego drzewa, nic, coby wskazywało gospodarną, pilną rękę, której się chętnie poszukuje jako wzbudzającej zaufanie i pociągającej ku sobie.
Zdawało się, że tej nocy nie ma w samotnym domu żadnego gościa, bo we wszystkich oknach było ciemno, tylko na dole w sieni paliła się świeca, którą jeźdźcy zdała już spostrzegli. Prim zeskoczył z konia i przestąpiwszy próg, zawołał na gospodarza, poczem wszedł Józef i za nim czujny Topete.
Gospodarz, mały, gruby, prawie kulisto-okrągły człowiek z rumianą twarzą i chytrze błyszczącemi oczami, ukazał się ze światłem, i spostrzegłszy szlachetnych panów, przeszło dziesięć razy nisko się pokłonił.
— Czy możesz pan nas na jedną noc wygodnie tu pomieścić? — spytał Prim.
— Lopez jest szczęśliwy, że panów u siebie przyjąć może! Jego cały dom z wygodnie urządzonemi lokalami jest na usługi panów oficerów! — mówił szybko mały, tłusty gospodarz, i wprawnem spojrzeniem porachował ilość wchodzących gości. Poznał Józefa — zrobił wielkie oczy i chciał go powitać, ale jeden rzut oka Józefa nakazał mu milczenie.
— I piwnicę mam nieźle zaopatrzoną, dostojni pano-