Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ścią zbliżając się do brata, wydobył sztylet i błysnął nim w powietrzu.
— Oto moja odpowiedź, nienawistny! mruknęły jego usta. Ale Franciszek przygotowany był do takiego postępku Józefa, schwycił grożącą mu rękę nieprzyjaciela i całą siłą zatrzymał ją w swojej.
— Teraz skończony między nami rachunek! poważnie rzekł Franciszek. Miej się na baczności, łotrze, bo teraz poczytuję sobie za obowiązek, za dzieło boże, zagasić na wieki iskrę twojego życia. Lecz pierw musisz mi wyznać, gdzie ukryłeś nieszczęśliwą Henrykę i moje dziecię!
Józef jeszcze raz zezem obejrzał położenie walki. Przekonał się, że większa część jego ludzi w krwi się broczy, że kilku tylko uciekło, a i tych jeszcze w drodze dosięgały kule Prima i Topetego, i że obaj oficerowie mają zamiar złożyć broń, musiał więc przyzwyczaić się do myśli zostania jeńcem królewskim, a nadto jeńcem własnego brata!
— Wyznaj, złoczyńco, gdzie jest Henryka i dziecko? podniesionym i groźno nakazującym głosem powtórzył Franciszek.
— Jeśli o nic innego nie idzie, ze zjadliwą wewnętrzną złością mówił Józef, to cię do nich zaprowadzę!
— A gdzie je ukryłeś? Czy tam na dole pod namiotami?
— Broń Boże, są w lesie w jaskini, po tamtej stronie gór Guadarama! z wyrachowaną spokojnością i uległością rzekł Józef, bo obmyślił plan tak zdradziecki, a dla siebie tak wyborny, iż mu serce z radości skakało, a powierzchownie rozpacz udawał.
— A więc w jaskini w lesie, tuż koło Madrytu, tam gdzie do ciebie strzelałem, nędzniku?
— Gdzie brat strzelał do mnie — z wyrachowanem brzmieniem głosu powtórzył Józef, aby wzruszyć Franci-