Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedział, ów pewny strzelec z nieprzyjacielskiego oddziału natychmiast upadł, chwytając się ręką za pierś.
Mimo to w oddziale pozostało jeszcze sześciu ludzi, byli więc dwakroć silniejsi i śmiało szli naprzód.
— Przekleństwo! — te łajdaki to wcale nieźli żołnierze, szepnął Prim; drugi oddział nadciągający właśnie ze wsi, przyjdzie im w pomoc! Do pioruna! Olozago, to się nazywa drogo sprzedać życie!
Z obu stron padały strzały.
Trzej przyjaciele stali w wielkich od siebie przedziałach, podczas gdy karliści formowali linję, głośno radując się z nadchodzących posiłków; Prim teraz strzelał tak szybko, że z trudu pot mu spływał po czole. Serrano usiłował mu wyrównać, i jego więc strzały dosięgły kilku z nacierających, tak, że Olozaga zaledwie za nim mógł zdążyć i podziwiał go. Kule zaczęły coraz gęściej gwizdać, bo nowy oddział właśnie niemi przywitał walczących.
Jeszcze Prim nie dał za wygraną, bo miał przy sobie takich wojowników! Dym napełnił powietrze i wzajemnie obu stronom przeszkadzał w celowaniu.
W tej chwili zachwiał się Serrano.
— Co to jest? w największem przerażeniu zawołał Olozaga, jesteś raniony!
— To nic, tylko zawsze z zimną krwią! śmiejąc się odpowiedział Serrano, chociaż czuł w piersi dolegliwy ból; nie ma teraz czasu oglądać co to!
Jak zapamiętały strzelił między nacierających; w tem nagle na ich stronie, tam gdzie spadzistość nie tak stromo rozciągała się ku wsi, dał się słyszeć okropny ryk i wrzawa.
— Naprzód! trzej znużeni stronnicy królowej muszą się dostać w nasze ręce.
Był to głos Józefa, który z oddziałem swoim zaszedł im z przodu.