Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miałem! z zadowoleniem rzekł Prim, i zmierzył, strzelił, a natychmiast padł jeden nieprzyjaciel; Serrano i Olozaga również dali ognia do kolumny, a tymczasem oficerowie naradzali się z Józefem.
Z godną podziwienia spokojnością i zajęciem, Prim nabił znowu, strzelił, jeszcze nabił, a wszystko to robił w takt jakby podług zegarka! Wprawdzie kule karlistów groźnie w koło niego odbijały się, ale to mu wcale nie przeszkadzało. Pewny siebie, jakby go wszelkie pociski nieprzyjacielskie dosięgnąć nie mogły, stał i patrzał na przeciwników ze spokojem i zadowoleniem, tak, aby pomimo rozdzielenia się karlistów, żaden jego strzał nie był nadaremny.
W tem spostrzegł Serrano, że jeden oficer z oddziałem śpieszy podwójnym krokiem przez wąwóz, aby zakrytym strzelcom królowej zabrać tył od strony wsi; że drugi oddział pod dowództwem Józefa staje pod zasłoną stromej skały, aby do ukazujących się głów mógł strzelać z dołu; nakoniec że trzeci oddział prowadzony przez drugiego oficera, zbliża się również do wąwozu, zapewne dla przypuszczenia ataku z jakiegoś miejsca tylko karlistom znanego.
Prim wprawnem okiem dostrzegł to wszystko, widział, że położenie ich jest teraz niebezpieczniejsze. Jedenastu ludzi leżało trafionych u stóp góry, a więc oprócz przywódców, każdy oddział składał się tylko z trzynastu ludzi.
Olozaga, kierujący się zawsze rozsądkiem i wyrachowaniem, który przed atakiem, jeżeli nie wprost ostrzegał, to przynajmniej wskazał na niestosunkową przewagę nieprzyjaciela, któremu, jak twierdził, oni trzej uledz muszą, choćby jak lwy walczyli, teraz zachował jak najzimniejszą krew, szło bowiem o śmierć lub zwycięstwo! Dotknął on z lekka ramienia Serrany i wskazał na wiodącą ku nim drogę, po której przedtem sami przyszli, a na której teraz co chwila mógł się ukazać oddział nieprzyjacielski.