Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tamtej stronie, i zarazem dośledzili, czy Józef nie sprowadził pomocy przeciwko nam; ale ostrożnie, panowie, aby nas nie postrzeżono.
Trzej wojacy milcząc weszli na pagórek, wznoszący się nad wąwozem Sierra de Sejas i nad drugostronną równiną; a gdy Prim głową sięgnął wyżej szczytu, skinął na przyjaciół, aby dalej nie szli.
Serrano i Olozaga spojrzeli, tylko co nie krzyknęli z zadziwienia, ale Prim, o wszystkiem pamiętający, kładąc palce na ustach, nakazał im milczenie.
Tuż przed nimi, między stopniami góry a szeroko rozciągającemi się pionowemi zaroślami, stało rozbitych sześć namiotów, między któremi zaczynał się ruch. Wkrótce patrzący mogli rozpoznać dokładnie ludzi będących na dole; Serrano utrzymywał nawet, że poznał Józefa, który niezmiernie zajęty biegał od jednego obozu do drugiego — wtem zatrąbiono pobudkę. Karliści w niebieskich, po kolana sięgających bluzach, w pasach je ściskających, u których wisiały krótkie sztylety, ustawiali się w kolumnę. Ta przednia straż składała się z pikiety około 50 ludzi, jak naliczył Prim, miała kilku oficerów, których łatwo można było poznać po piórach przy czapkach powiewających.
Na tle dziennej pomroki i Józef odbijał się wyraźniej, zwłaszcza, że nie był ubrany po wojskowemu, ale z ramion jego spadał czarny półpłaszczyk. Żarliwie rozmawiał z oficerami, którzy tak jak on byli konno, a tymczasem żołnierze przygotowali się do marszu, poczem poprowadził oddział.
— Chytre szelmy, wyruszają, aby nas pochwycić! szepnął Prim; przynajmniej boją się nas, kiedy całą pikietę przeciwko nam trzem królewskim wyprowadzają! Baczność, panowie! jak tylko kolumna zbliży się tu do wąwozu, wszystkim oficerom wystrzelamy konie, a wtedy będziemy pewni, że nie przyjdą z pomocą!