Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Namyślajcie się prędzej, bo noc nadchodzi! zawołał Prim.
— Niechże i tak będzie! poszepnął Serrano i cofnął się kilka kroków w tył dla lepszego zapędu; w chwilę potem podbiegł, rzucił się w powietrze i znalazł się — w objęciach Prima!
— Wybornie, o Olozagę nie turbuję się tyle, on lżejszy i zwinniejszy jak ty. Oho, patrz, jak on skakać umie! Chwała wam Jezu i Marjo! — A teraz obróćcie się i spojrzyjcie na szeroki otwór! Mnie jeszcze ze strachu włosy powstają na głowie! Chodźcie za mną zaraz, a pokażę wam widowisko, które inaczej wygląda jak te przeklęte przepaści!
Prim nie miał nawet czasu uściskać swoich ocalonych przyjaciół, co w każdym innym razie uczyniłby jak najchętniej, a oni nie mieli czasu na podziękowanie mu; bo teraz widzieli jasno, że gdyby byli pozostali na ścieżce, z której nie było żadnego wyjścia, to wpadliby niezawodnie w ręce sprowadzonych przez Józefa karlistów!Prim nie czuł wcale strasznego utrudzenia, z powodu szybkości z jaką biegł na ratunek przyjaciół, a tylko naglił ich teraz do pośpiechu.
Każdy z trzech oficerów czuł się teraz spokojnym i bezpiecznym, bo miał przy sobie towarzyszy, a ta spokojność i pewność nowych im sił dodały.
Wkrótce zostawili ścieżkę za sobą i niosąc na ramionach nabite strzelby, śpieszyli do stóp stoku. Żaden nie rzekł ani słowa, Serrano i Olozaga pełni oczekiwania szli za Primem wiodącym ich do wsi Sejas, którego oczy świeciły odwagą — bo to była dla niego noc rozkoszna!
Pozostawili na boku liczne niskie chatki szeroko po wzgórzu rozrzucone, i udali się szeroką, równą drogą prowadzącą ku górom.
— Wprzód nim się skierujemy ku wąwozowi, z cicha rzekł Prim, chciałbym abyście spojrzeli na równinę po