Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wolnie ramionami coraz mocniej ściska szyję zwierzęcia, które z trudnością krok za krokiem cofało się na drogę i wreszcie na nią się wydostało. Pierwsze poranne promienie przebiły przez drzewa i z lasu powiał wiatr, który orzeźwiał prawie już omdlewającego. Zdjął on kapelusz z głowy i nasycał się powietrzem, potem pochwycił manierkę ze wzmacniającem winem, aby się pokrzepić. Co mu myśli pomieszało i prawie przytomności pozbawiło? Co się stało jego koniowi, który drżał na wszystkich członkach i nagle przykląkł?
Bez zwłoki Olozaga zeskoczył z siodła, chwycił mimowoli albo może z jakiego popędu za pistolet i pośpieszył o ile go bezsilne nogi unieść zdołały, dalej w drogę: koń zaś za nim padł wydając ostatnie tchnienie. Jakby przez furję ścigany i ciężkiemi marzeniami gnany biegł Olozaga dalej po ścieżce dążąc w pole, ale wtem nie wiedząc o tem upadł...
Gdy się ocknął, ujrzał się w ręku jakiegoś wieśniaka, który mu czoło chłodził, i gorące usta orzeźwiającym napojem nasycał.
— Przez wszystkich świętych! zawołał powstając, co to się zemną stało?
— Pan za nadto zbliżyłeś się do zatrutych bagnisk Aranda. Szlachcicu z wojska królowej, jeszcze kilka chwil dłużej tam na dole w lesie, a byłbyś bez ratunku zgubiony! Podziękuj Najświętszej Pannie, że ci udzieliła siły przyjść aż tu, teraz jesteś ocalony!
— A konie? a ten straszny poskramiacz?
— To i pana także omamił ten straszny zwodniczy obraz, którego ofiarą padło już tak wielu ludzi? mówił wieśniak i przeżegnał się. Te zatrute pary i mgły błota przyjmują takie kształty, ażeby nie domyślających się niczego przywabić i zgubić.
Olozaga powiódł ręką po czole; przypomniał sobie te-