Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzgórza. Śmiertelna cisza panowała w koło po nad spaloną od słońca trawą; tylko w dali nad wąwozami gór krakał sęp, a kopyta kroczącego konia huczały po zeschłych badylach.
Ucieszony Prim przekonał się, że już tylko na strzał oddalony jest od zbiega, ale wstrząsany jazdą nie był pewny trafnego strzału, i chociaż, jak później okażemy, rękę miał nadzwyczaj wprawną, łatwo jednak mógł trafić konia zamiast jeźdźca, a szło mu koniecznie o szczędzenie zwierzęcia.
Szpieg wytężył wszystkie siły, aby uciec przed prześladowcą, a Prim czuł, że jego koń coraz bardziej ustaje.
— Nic nie pomoże, poszepnął, musisz rachować na twoją rękę i na twoje szczęście!
Wyrwał z olstrów złotem wykładany pistolet i obejmując szyję swojego konia, dla tem pewniejszej pozycji, obie lufy powoli i ostrożnie wykierował na uciekającego.
Wypadł pierwszy strzał i tysiączne straszne echa powtórzyły go obijając się o ściany gór.
Karlista, dalej umykając, z szyderstwem wywinął kapeluszem w powietrzu.
— Do wszystkich djabłów! zawołał Prim, ten łotr gotów zniesławić moją rękę! i z całą potęgą wzroku i spokojem, zmierzył jeszcze raz posyłając za nim drugą kulę.
Znowu huknął strzał, straszliwie rozlegający się, a gdy rozwiały się kłęby dymu, Prim ujrzał, że trafiony szpieg chwieje się, i powstając na strzemionach, do obrony przygotowuje.
— Raz może chybić i najlepszy strzelec, byle się to tylko nie powtarzało! mruknął zbliżając się aż do nieprzyjaciela z najspokojniejszą miną. Wtem świszcząc przeleciała koło niego kula, którą karlista pierwej nim poczuł, że go siły opuszczają, zgrzytając zębami posłał za swym prześladowcą, jako ostatni środek ratunku. Ale teraz już koń je-