Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie użyć należy, bo oni nas dobrze wyprzedzili! Huzia! Pepi, to mi rzecz! przecież nie pierwszy raz ścigamy takich uciekających karlistów i nie pierwszy raz ich schwytamy.
Pepi uśmiechnął się zadowolony, na znak, że rozumie pana, bo na odpowiedź nie miał wiele czasu, a także i ochoty. Konie ich ruszyły w pole, że aż miło było ścigać okiem tę gonitwę biegunów. Za nimi ziemia wysoko w górę wyskakiwała!
— Dobrze się podzieliliśmy, nagle zawołał Prim: dwóch łotrów pognało tu przed nami przez pola, i jeżeli mnie oko nie myli, to widzę ich tam daleko na horyzoncie na pagórku odpoczywających; żywo, Pepi, niech ogiery wiedzą, że dzisiaj polowanie z poszczuciem!
Prim i jego służący wkrótce ujrzeli po lewej stronie stare miasto Segowię z jej średniowiecznemi, gotyckiemi świątyniami, pałacami i obwarowaniami, co przedstawiało niby rozwijającą się przed nimi panoramę; rzadko postrzegali większe wioski z niskiemi, glinianemi chatkami, jeszcze rzadziej wieśniaka w ciemnej kurcie i w spodniach przy kolanach różnokolorowemi wstążkami związanych, a idąc za śladem widocznym na miękkiej ziemi, bezprzestannie naprzód pędzili.
Noc nadchodziła, a koń Pepiego zaczynał utykać! Jeźdźcy nie zważali na to, ale pędzili naprzód, naprzód!
Nakoniec Prim krzyknął uradowany: ujrzał tuż przed sobą obie postaci szpiegów, którzy zapewne dla wypoczynku pozsiadali z koni!
— Daj twojemu koniowi ostrogi, półgłosem zawołał na służącego, zaraz ich dopędzimy!
Już musiało być około północy, księżyc płynął jasno po wypogodzonem niebie, i jak widno przyświecał obu pędzącym po równinie jeźdźcom, tak obu przyświecał nie w wielkiej od nich odległości to pochylającym się, to znowu powstającym karlistom, których, konie pasły się w pobliżu.