Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tamują widok. Pod ich nogami otwiera się przepaść, nie patrzą w nią; śpieszą, aby czem prędzej dostać się na równinę Segowii. W miejscu, w którem góry wtył się cofają, a zaczynają się znowu zielone pola i łąki, Serrano nagle wstrzymuje swojego konia. Dotąd jechał on za śladem kopyt konia Józefa, a widzi teraz wiele takich wycisków na ziemi, które w niejakiem oddaleniu rozchodzą się w rozmaitych kierunkach.
— Stać, panowie! tu się spotkali szpiegowie odbyli naradę, i jak sądzę, podzielili się potem na rozmaite oddziały! zawołał do przyjaciół, podczas gdy Prim zsiadł z konia, dla dokładniejszego rozpoznania świeżych śladów. Wkrótce wprawnym wzrokiem poznał zamęt wycisków.
— Oprócz Józefa było tu trzech jeźdźców, mówił stanowczo: po krótkiej naradzie jeden pozostał na głównej drodze, która prowadzi przed nami do Segowii, dwóch innych udało się potem na prawo, a ostatni pojechał ścieżką tam do lasu wiodącą! My także podobnie podzielić się musimy, każdy niech swojej drogi pilnuje; potem ponieważ przypuszczać można, że szpiegi rozdzielili się jedynie dla wprowadzenia nas w błąd, a następnie znowu się połączą, niech każdy poluje, na co może! Oto patrol! Ty Franciszku, udaj się główną drogą, Olozaga niech jedzie ścieżką, a ja ruszę za śladem w pole wiodącym — kto z was może potrzebować mojego sużącego? Milczycie, więc go biorę ze sobą, ją kto wie, na co on się przyda!
— Bądźcie zdrowi, moi panowie! — zawołał Serrano i pośpieszył drogą do Segowii; — mam nadzieję, że sprowadzę Józefa!
— Pomyślnych łowów! odpowiedział Olozaga, grzecznie ręką żegnając przyjaciela, a potem puszczając konia, na którym wkrótce zniknął jak wiatr.
— Chodź, Pepi, zawołał Prim na służącego, musimy na tych szelmów napaść, i dlatego naszych biegunów sil-