Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Koń wspiął się i wraz z ranionym cofnął się w głąb lasu; donośny śmiech rozległ się po tamtym brzegu rzeki.
Wtedy strzałem przywołany Serrano, pośpieszył naprzeciw chwiejącemu się Domingowi. Widział, że czerwona krew płynie z piersi jego starego wiernego sługi, i powstrzymał dziko spinającego się jego konia; tymczasem zbliżyli się Prim i Olozaga.
Bezwładny Domingo zsunął się z siodła.
— Po tamtej stronie, tam — powiedział szybko zaledwie dosłyszalnym głosem — Józef — morduje!
Strumień krwi buchnął mu z ust i przerwał słowa; nadbiegli słudzy, trzymali na ręku umierającego.
Śmiertelną trwogą przejęty Serrano pośpieszył na pagórek; Prim i Olozaga w największem wzburzeniu udali się za nim.
Po tamtej stronie czaił się Józef tuż obok Henryki i jej dziecka.
Okropny widok dla Franciszka, którego bystra rzeka oddzielała od ukochanej, pozostającej w największem niebezpieczeństwie! Z jego oczu posypały się iskry; dał ostrogi swojemu ogierowi lękającemu się szumiącej przepaści, chciał rzucić się w nurty i tym sposobem na drugi brzeg się dostać.
— Co czynisz, przez wszystkich Świętych! — zawołał Prim siłą wstrzymując szaleńca. — Lecisz na śmierć! nurt porwie cię i twojego konia i bez ratunku uniesie!
Wtedy od tak okropnego widoku prawie oszalały Franciszek, schwycił za pistolet, wymierzył go na Józefa pochylonego tuż nad Henryką i jej dzieckiem. Zaślepiony nienawiścią i żądzą zemsty, strzelił do niegodziwca.
Kogo trafił z trojga, jakby jeden węzeł tworzących? Straszliwa myśl! gdyby zamiast owego szatańskiego łotra, który się mianował jego bratem, trafił swoją ukochaną,