Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nad nizkiemi, brudnemi drzwiami tego szynku, znajdował się wizerunek ostrowidza, od którego ten zakład wziął nazwę.
Gdy cyganie rozłożyli się na wyższem piętrze oberży, a Henryka z dzieckiem przestąpiła próg jego, przesunął się szybko obok niej mały człowieczek z chytrem spojrzeniem, nieco zezowaty i wypadł na ulicę. Za nim wybiegło mnóstwo wrzeszczących, tak, że prawie wszyscy opuścili zdziwioną Henrykę.
— Ten poganiacz osłów, to złodziej, trzymajcie go! zawołał jeden ze ścigających, zapewne gospodarz, i śpieszył za małym człowieczkiem o kilka kroków naprzód biegnącym.
— Tu, tu, łapajcie! — Ach! ty szelmo, kto jesteś?
Mały z żałosną miną rzucił się na ziemię, a on go swą żelazną pięścią za kołnierz pochwycił.
— Gadaj zaraz, szelmo, pokładłeś mi chustki, jak się nazywasz?
— Zlituj się, kochany panie, bieda mnie do tego zmusiła! chytrze błyskając oczami wołał mały gruby.
— Złodziejski synu, a oto z twojej kieszeni wypada biały srebrny pieniądz, to przecie jeszcze nie bieda! kto jesteś?
— Nazywam się Claret, nie prowadźcie mnie do urzędu!
— Przeklęty poganiaczu osłów, ja ci tu zaraz karku nadkręcę!
— Przyrzekam wam, że już nigdy kraść nie będę, i że będę uczciwym człowiekiem; tylko zlitujcie się nade — mną i puśćcie mnie! prosił zezowaty z najpokorniejszą miną wyjął z pod kaftana skradzione chustki i oddał gospodarzowi, przez co tyle wskórał, że ten go pchnął i puścił wolno.
Tego rodzaju sceny nie były nowością w szynku Pod