tę nadwyżkę płacy (i to nie zawsze!) tak, że właściwa przeciętna cena, można powiedzieć, jest jednakowa u wszystkich robotników, bez względu na ich rzemiosło, zręczność, siłę i pilność.
Nie. Ona raz spada niżej miary niezbędnych potrzeb robotnika, to znowu podnosi się wyżej, ale nigdy na długo.
Tak się dzieje i tak się dziać musi dla tego, że gdy np. płaca podwyższy się w pewnej okolicy, natychmiast z innych okolic napłynie więcej robotników, lub też miejscowi robotnicy przy nieco znośniejszych warunkach życia zawierają więcej małżeństw, przez co liczba dorosłych i niedorosłych robotników prędko się zwiększy, powstanie większy nacisk robotników do fabryk, z czasem będzie ich więcej, niż tam potrzeba, tak, iż wszyscy nie mogą dostać roboty. Ci wykluczeni od roboty są osądzeni na śmierć głodową i w skutek tego gotowi sprzedawać swą pracę po jakiej bądź cenie, byle tylko żyć. Z tego korzystają pracodawcy. Oni przecież wolą mieć robotnika za tańszą cenę i albo przyjmują tamtych głodnych za nizką płace, albo zniżają płacę wszystkim swym robotnikom. Gdy zaś płaca spadnie niżej tego, co potrzebuje robotnik niezbędnie dla swego wyżywienia, to przez głód, choroby i śmierć, lub też przez wywędrowanie robotnitków do innych miejc, liczba ich zmniejszy się, a pracodawcy, chcąc wytwarzać towarów tyle, co przedtem, muszą pozostałym robotnikom podwyższyć płacę, by i oni nie wywędrowali lub nie wymarli. Widzimy więc, że to wahanie się płacy roboczej nie zupełnie zależy od woli ludzkiej, ale od przyczyn, wynikających koniecznie z teraźniejszego porządku rzeczy. Każdy kapitalista wytwarza na własną rękę towarów, jak może najwięcej i ciśnie robotników, a nie wie, czy na targu będzie kto kupował jego towary, lub czy drudzy nie nazwożą ich jeszcze więcej i taniej. Gdy w istocie tak się stanie — on straci wszystko, a robotnicy, którzy przedtem nie mogli podołać