Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod siew, przypomniała jej się piosenka, którą Bazyli śpiewał, gdy ją chciał drażnić.
— Czy są kwiatki, które mają kształt dzwonków? — zagadnęła.
— Konwalje mają kształt dzwonków i kampanule, i dzwonki.
— Posadzimy je — rzekła Mary.
— Konwalje tu są, bom już widział. Rosną za gęsto, trzeba je będzie rozsadzić, ale ich moc tu jest. Te drugie to dopiero po dwóch latach kwitną, jak je się sieje, ale mogę flance przynieść od nas, bo je w ogródku mamy. Czemu panienka chce je zasadzić?
Wtedy Mary opowiedziała mu o Bazylim i jego rodzeństwie w Indjach, i o tem, jak ich niecierpiała, i jak oni nazywali ją «panną Mary kapryśnicą».
— Tańcowali około mnie i śpiewali:

«Panno Mary, kapryśnico,
Odwróć zagniewane lico!
Czy w ogródku rosną kwiatki,
Róże, dzwonki i bławatki?»


— Przypomniało mi się to właśnie, i ciekawa byłam, czy istnieją kwiatki, jak dzwonki.
Zmarszczyła czoło i jakby ze złością uderzyła grabiami w ziemię.
— Ale ja nie byłam taka kapryśnica, jak oni.
Dick śmiał się.
— Ej! — zawołał, rozdrabniając ręką ziemię i wdychając jej zapach — zdaje mi się, że nikt nie potrzebuje kaprysić, gdy ma wkoło siebie kwiatki takie śliczne i tyle cudnych, dzikich rzeczy, co tu się pną i zwieszają, i takie stworzonka, co domki i gniazdka sobie budują, a ćwierkają i śpiewają. No, czy nieprawda?