Strona:PL Feval - Garbus.djvu/744

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

umarłabym chyba, gdyby moja córka kochała mnie tylko przez obowiązek.
— O, pani, pani! Przeczytaj jeszcze raz te kartki, gdzie tyle pisze o tobie. Ileż tam tkliwej a tęsknej miłości!
— Tak Floro, ja wiem. Ale jest coś, co mi przeszkadza do powtórnego odczytania tych kartek. Ona taka surowa. Tam są groźby, i gdy podejrzywa przeszkody między sobą a swoim przyjacielem, słowa jej są nielitościwe i ostre, jak sztylet. Pamiętasz, czytałyśmy to razem, jaak ona się wyraża o dumnych matkach..
Księżnę przebiegł dreszcz wewnętrzny.
— Ale przecież nie jesteś pani z tych matek — rzekła dona Kruz.
— Byłam — szepnęła księżna, kryjąc twarz w dłonie.
Tymczasem w drugim końcu pokoju Aurora poruszyła się niespokojnie na szezlągu. Jakieś niezrozumiałe wyrazy wymykały się jej z ust. Księżna zadrżała. Bez szelestu najmniejszego przesunęła się do śpiącej i uklękła przed nią na ziemi.
Długo wpatrywała się w uśpione rysy swej córki. Z wysiłkiem powstrzymywała łkania, wyrywające się z piersi. Aurora była bardzo blada. Niespokojny sen rozwiązał jej włosy, które miękką falą spływały z poduszki na dywan. Księżna zebrała je w obie dłonie i przyłożyła do ust swych namiętnie.
— Henryku! — szepnęła Aurora przez sen. — Henryku, najdroższy mój!
Księżna zachwiała się i tak zbladła, że dona Kruz podbiegła, aby ją podtrzymać. Biedna