Strona:PL Feval - Garbus.djvu/745

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

matka uśmiechnęła się z wysiłkiem.
— Przyzwyczaję się — rzekła. — Gdybyż tylko i moje imię przypomniało się jej we śnie.
I czekała. Aurora nie przyzywała matki, oddech jej był ciężki, męczący.
Dona Kruz uklękła obok księżnej. Pani Gonzaga uśmiechnęła się do niej, słodka rezygnacya tej dumnej kobiety czyniła ją nadziemsko piękną.
— Czy wiesz, Floro, gdym cię po raz pierwszy ujrzała, sama się dziwiłam, że serce moje nie wyrwało się do ciebie. A przecież jesteś tak piękną; masz typ hiszpański, który spodziewałam się odnaleźć w mej córce. Ale spójrz, patrz na jej czoło!
Odsunęła delikatnie włosy z czoła Aurory.
— Ty nie masz tego — rzekła, dotykając się skroni dziewczęcia; a to — to Nevers. Kiedy mi ten człowiek, przyprowadziwszy ją, rzekł “oto wasza córka’’, spojrzałam na jej skronie i serce moje już się nie wahało. Zdawało mi się że głos Neversa woła do mnie: “T twoja córka!”
Chciwym wzrokiem wpatrywała się w rysy Aurory.
— Kiedy Nevers spał — ciągnęła dalej — powieki jego tak samo opadały, jak te. W uśmiechu też jest dużo podobieństwa. Nevers był taki jeszcze młody i zawsze zarzucano mu, że jego uroda jest trochę niewieścią. Ale co najbardziej mnie uderzyło, to spojrzenie. Ten sam błysk źrenic. Czy trzeba więcej nad to dowodów! Oni mnie śmieszą z tem naiwnem żą-