Strona:PL Feval - Garbus.djvu/743

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wić się razem z nią swobodnie. Czy to nie są prawa matki? Czy on jej ich nie wydarł? Kiedy wracał z pracy, przynosił często zabawkę lub łakotkę. A cóżbym ja sama, matka, mogła lepszego zrobić dla mego dziecka, będąc ubogą, zapracowaną w obcym kraju? I on wiedział doskonale, że mi porywa całą jej miłość..!
— Pani!.. — zaczęła gitanita.
— Chcesz go bronić? Jesteś po jego stronie — przerwała księżna z gorzkim uśmiechem. — I ty jego kochasz więcej niż mnie, widzę to. I ty także!
Grube łzy potoczyły się po wzburzonej twarzy księżnej.
— Ach, ten człowiek! Ten człowiek! A ja tvlko ją jedną mam na świecie!
Dona Kruz stała milcząca wobec tej niesprawiedliwej w swem okrucieństwie i rozpaczy miłości macierzyńskiej. Ale ją rozumiała. Jej ognista natura miała w sobie zarodki wszelkich uczuć namiętnych.
Księżna wzięła do ręki kilka kartek rękopisu Aurory i zaczęła je przerzucać wzrokiem.
Ileż razy — rzekła w zamyśleniu — on jej ocalił życie. Ja jej dałam życie raz jeden tylko. Więcej ona należy do niego niż do mnie.
— Ale pani jesteś jej matką — wtrąciła łagodnie dona Kruz.
Księżna podniosła na nią zaniepokojone, cierpiące spojrzenie.
Chcesz mnie pocieszyć, dziecko? Wszak to jest obowiązkiem kochać matkę, prawda? Ale