Strona:PL Feval - Garbus.djvu/742

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łam, czytając je. Aurora niema mojego smutnego i poważnego usposobienia. Serduszko jej wesołe: ja też taką kiedyś byłam. Ale tyle już się napłakałam. Dom, w którym się urodziłam, był prawdziwem więzieniem, a jednak pamiętam śmiałam się, tańczyłam aż do dnia, kiedym ujrzałam tego, który miał całą wesołość i wszystkie śmiechy zabrał ze sobą dd grobu.
Przesunęła białą rękę po rozpalonem czole.
Dona Kruz patrzyła na nią z niepokojem.
— Nie bój się — rzekła, zauważywszy to, księżna — szczęście to taka niebywała rzecz dla mnie! Ale.. chciałam ci powiedzieć: czyś zauważyła, Floro, że córka moja to tak jak ja Wesołość odbiegła ją w dniu, gdy przyszła miłość. Na ostatnich kartach tyle śladów łez!
Spojrzała rozkochanem współczującem okiem w stronę śpiącej Aurory. Dziwny nieokreślony lęk zdawał się trzymać ją od niej dalej.
— Kocha mnie! O, to pewne! Ale najpierwszy uśmiech, jaki pamięta nad swoją kołyską to tego.... człowieka. Kto dawał jej pierwsze lekcye? On. Kto ją nauczył wymawiać imię Boga? On, on! O, Floro, nie mów jej tego, ale żebyś wiedziała, ile jest we mnie zazdrości, złości, nawet zawiści do tego człowieka!
— Pani, tego chyba nie mówi twoje serce! — szepnęła dona Kruz.
— Mylisz się! — zawołała namiętnie księżna. — Serce moje to czuje! Chodzili razem za Pampelunę, na łąkę, w dni odpoczynku od pracy. On stawał się dzieckiem aby módz ba-