Strona:PL Feval - Garbus.djvu/730

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zaraz zobaczycie pan Pejrol nam pomoże.
I Chaverny z rapierem pod brodą Pejrola, rozkazał mu wołać na pomoc. Pejrol zawołał. Obaj dozorcy wpadli do ciemnicy. Paspoal złapał za gardło klucznika, Kokardas dozorcę. Chaverny zamknął drzwi, wyciągnął z kieszeni klucznika pęk sznurów i, szybki jak błyskawica, powiązał obydwom ręce i nogi.
— Nie bój się! — zawołał z zachwytem Kokardas. — W życiu mojem nie widziałem tak grzecznego markiza!
Paspoal dorzucił swoje pochwały.
— Prędko! Do roboty! — wołał markiz. — Jeszcze nie jesteśmy na bruku paryskim. Gaskończyku, rozbierz do naga klucznika i ubierz się w jego gałgany. A ty, robaczku, zrób to samo ze swoim więźniem.
Kokardas i Paspoal zamienili ze sobą porozumiewające spojrzenia.
— Nie wiem,....bo tego.... — ociągał się Gaskończyk, skrobiąc się w ucho. — Ręko Boska! Nie wiem, czy to wypada szlachcicom....
— A toż ja przywdzieję zaraz szaty najpodlejszego łajdaka na świecie, ja sam! zawołał Chaverny, ściągając wspaniały kaftan z Pejrola.
— Mój czcigodny przyjacielu — odezwał się Paspoal — wczoraj też przywdzieliśmy....
Kokardas przerwał mu gwałtownym ruchem ręki.
— Cicho, lebiodo! Zapomnij o tej przykrej okoliczności; zresztą to było dla tego naszego gałguska.