Strona:PL Feval - Garbus.djvu/718

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale zabraniam ci takiej poufałości.
Tymczasem w suficie, tuż ponad głową markiza ukazał się spory otwór i znów kawał tynku uderzył go w głowę.
— Co ty sobie myślisz, bałwanie? — krzyknął z gniewem. — Rzucać kamieniami! Hej, Navail! Bierz garbusa za nogi, wykąpiemy go w błocie....
Z otworu w suficie dał się słyszeć głos Lagardera:
— Ktokolwiek jesteś, zechciej wysłuchać towarzysza niedoli. Czy nikt nie przychodzi do ciebie z zewnątrz?
Cheverny spał ciągle, ale już nie tak głęboko. Zdawał się słyszeć we śnie głos z sufitu.
— Na honor — mówił przez sen z przejęciem — to nie jest dziewczyna, którą można kochać na żarty. Ona nie była wspólniczką tej całej komedyi; a ten urwis Gonzaga wmawiał w nią, że jest w towarzystwie szlachetnie urodzonych dam. A ja mówię, że z niej byłaby najśliczniejsza markiza na świecie!
— Hej! Hej! Czyście nie słyszeli, com mówił? — odezwał się głos Lagardera z góry.
Chaverny zachrapał parę razy.
Wtem przez otwór w suficie spada na jego uśpione oblicze, jakiś ciężki przedmiot. Chaverny skoczył na równe nogi, łapiąc się za bolący policzek.
— Nędzniku! — krzyknął. — Policzkujesz mnie? Na pomoc! Do mnie!
Obiegł wszystkie kąty ciemnicy.
— Nie mogę się obudzić — mruknął, prze-