Strona:PL Feval - Garbus.djvu/719

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cierając oczy. — Śni mi się.
Głos z góry znowu przemówił.
— Czyś pan otrzymał pakunek?
— Masz tobie! — rzekł Chaverny. — Garbus jest tutaj niewątpliwie ukryty i jeszcze mi wytnie jaką nową sztuczkę. Ale cóż to, u licha za pokój?
Podniósł głowę i zawołał z całych sił:
— Widzę, widzę twoją dziurę, przeklęty garbusie! Zapłacę ci za to, nie bój się! Idź i każ mi otworzyć.
— Nie słyszę co mówisz, za daleko stoisz od otworu — odrzekł głos — ale widzę cię dobrze i poznaję. Panie de Chaverny, żyłeś w towarzystwie marnych ludzi, ale sam jesteś jeszcze szlachetnym szlachcicem, wiem o tem,. Dlatego też przeszkodziłem zamordowaniu cię tej nocy.
Markiz wytrzeszczył oczy.
— Co to jest? — To nie głos garbusa — myślał. — Co on mówi o zamordowaniu. I jak śmie przybierać do mnie taki ton protektorski.
— Jestem kawaler de Lagarder — mówił głos jakby w odpowiedzi na zapytanie markiza.
— Co? — zawołał Clhaverny zdziwiony. — Oto człowiek mogący się pochwalić, że ma twarde życie!
— Czy pan wiesz gdzie jesteś? — Zapytał głos.
Chaverny wstrząsnął głową przecząco.
— W więzieniu Chateletu, drugie piętro w nowej baszcie.