Strona:PL Feval - Garbus.djvu/669

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stała bez ruchu, jak martwy posąg.
Z poza uchylonych drzwi na galeryi dochodziły głośne oklaski.
Piękna głowa Aurory spoczywała na piersiach Ezopa II, czyli Jonasza!
— Akuratnie pięć minut! — zawołał Navail, pokazując zegarek.
— A piękna nasza sennorita — pytał Nocą — czyż się zmieniła w słup soli?
Cały tłum widzów wpadł do salonu.
— Wasza książęca mość — zaśmiał się suchym, skrzeczącym głosem garbus — nie było to dla mnie nic trudnego....
— Wasza książęca mość — mówił znów Pejrol, — coś w tem jest niepojętego. Błazen ten musi być zręcznym kuglarzem, nie można mu ufać.
— Boisz się, aby ci nie sprzątnął głowy? — zadrwił Gonzaga.
I, zwracając się do Ezopa II., dodał:
— Brawo, przyjacielu! Możebyś nam dał receptę na te sztuki?
— Jest do sprzedania, ekscelencyo.
— A myślisz, że siła jej wytrzyma do chwili ślubu.
— Do chwili ślubu tak, ale nie dłużej.
— Ile kosztuje twój talizman, garbusie? — zapytał Oriol.
— Prawie nic. Tylko, żeby módz skutecznie użyć, trzeba posiadać pewien artykuł, który drogo kosztuje.