Strona:PL Feval - Garbus.djvu/637

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie gniewaj się, najdroższa moja — zawołała gitanita, zarzucając obie ręce na szyję Aurory. Uśmiechnęłam się, na myśl, że ja która nie jestem księżniczką nie byłabym się nigdy domyśliła tej przeszkody.
— Dałby Bóg, żebym się myliła! — rzekła Aurora ze łzami w oczach. — Wielkość ma swoje cierpienia i radość, i ja, która w dwudziestej wiośnie życia gotowa jestem umrzeć, poznałabym z powodu niej same tylko łzy.
Gitanita chciała zaprzeczyć, lecz Aurora pieszczotliwie położyła jej rękę na ustach.
— Jestem zupełnie spokojna — mówiła dalej. — Mam ogromną ufność w Bogu, który nas nigdy nie doświadcza ponad granice naszych ziemskich sił. Jeżeli mówię o swej śmierci, nie myśl, że chcę jej chwilę dobrowolnie przyspieszyć. Samobójstwo jest ciężkim grzechem i zamyka wejście do nieba. A jeżeli jabym tam nie poszła to gdziebym na niego czekała? Nie, wszak inni załatwią się z mojem życiem. Tego to już nie zgaduję, ale wiem napewno.
Dona Kruz zbladła straszliwie.
— Skąd to wiesz?- — zapytała wzburzona.
— Kiedy siedziałam tutaj sama jedna — odpowiedziała spokojnie i wolno Aurora — rozmyślałam nad tem wszystkiem, co ci przed chwilą mówiłam i jeszcze o wielu innych rzeczach. Dowodów mam dość na to. Porwano mię wczoraj dlatego, że jestem panną Nevers, i księżna Gonzaga też dlatego że jestem panną Nevers, tak strasznie nienawidzi mojego Henryka. I wiesz, Floro że ta ostatnia myśl odejmuje mi całą odwagę. Myśl że znajduję się między