Strona:PL Feval - Garbus.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I odszedł. Potem to i ja nie myślałem długo o nim!
W trzy łata później patrzymy, ja i Paspoal, a tu do naszej zbrojowni wchodzi nieśmiało ogromny cherubin, czegoś zaambarasowany.
— Jestem mały Lagarder — powiedział — matka Bernard umarła.
Kilku panów, którzy tam wtedy u nas byli, zaśmiało się. Cherubin zaczerwienił się, spuścił oczy i zacisnąwszy pięści przyskoczył do nch i co do jednego powalił na ziemię.
Prawdziwy Paryżanin, co? Zgrabny, cienki, gibki, a wdzięczny jak kobieta, ale jak żelazo twardy.
W sześć miesięcy potem poturbował w kłótni jednego z naszych profosów, który mu złośliwie wytykał talenty nurka i akrobaty. Ręko Boska!
Po roku mógł już tak igrać ze mną, jak jabym poigrał naprzykład teraz z jednym z panów wolontaryuszów króla... bez obrazy waszej.
... Ano, potem wstąpił do wojska. Tam zabił kapitana, w pojedynku; więc uciekł. Potem zaciągnął się do armii pana Saint-Luc w wojnie z Niemcami, ale po jakiejś awanturze musiał też uciekać. Więc pan Villars wziął go do swego pułku. Ale raz wyszedł ten gałgan sam, bez pozwolenia, i przyciągnął czterech olbrzymich żołdaków niemieckich, skrępowanych razem,