Strona:PL Feval - Garbus.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak barany. Pan Villars zrobił go chorążym. Ale gdzie tam! Potłukł pułkownika i zmarnował karyerę. Psia kość! Jakie to dziecko!
Ale pan Villars bardzo go lubił. Bo ktoby go nie lubił? Więc pan Villars posłał go do króla z wiadomością o porażce księcia badeńskiego. Jak go zobaczył książę Andegaweński, to znów chciał go na pazia. I, wtedy dopiero zaczęły się awantury. Ręko Boska! Wszystkie damy dworskie i panny szlachetne biły się z sobą o pięknego pazia od rana do wieczora. Więc go odprawiono.
Nareszcie fortuna mu się uśmiechnęła: oto jest ułanem w pułku królewskim. Korono cierniowa! Dlaczegóżby znów teraz miał dwór opuszczać? Z powodu kobiety, czy mężczyzny? Jeżeli z powodu kobiety to tem lepiej dla niej; ale jeżeli jakiś mężczyzna jest tego przyczyną — “de profundis!”
Tu zamilkł Kokardas, wychylając pełny kubek wina. Rzetelnie nań zasłużył.
Paspoal pośpieszył uścisnąć mu rękę z powinszowaniem.
Tymczasem słońce już się chowało poza leśne drzewa. Karig przebąknął coś o odejściu i zabrano się do wychylenia kubków poraź ostatni “na drogę”, kiedy Saldani spostrzegł jakieś chłopię, przeciskające się między snopkami siana w fosie, widać było, że chciał ujść niedostrzeżony.