Strona:PL Feval - Garbus.djvu/602

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

warzyszki. To przecie właśnie był Paryż, o którym tyle marzyła.
— Więc chodźmy! — rzekła, nie słysząc — już jak Chaverny korzystając z chwilowej ciszy zaczął ze łzami w głosie błagać, aby mu pozwolono wyjaśnić jego położenie.
— Siostrzyczko — mówiła dona Kruz, sprowadzając Aurorę ze schodów — zyskujmy tylko ile się da, na czasie, wierzaj mi. Wolę sama poślubić tego Chaverny, niż żebyś ty miała cierpieć.
— Tybyś to zrobiła dla mnie? — zawołała Aurora z objawem naiwnej wdzięczności.
— Ależ tak, mój Boże! A teraz pomódl się, jeżeli cię to ma pocieszyć, a ja, gdy tylko będę mogła się wymknąć, zaraz do ciebie zajrzę.
I dona Kruz wbiegła na schody lekka, wesoła, ze szklanką szampana w ręku.
— A coż? — myślała. — Dla niej.. Z tym Chaverny’m życie upływałoby wśród śmiechu.
Zbliżywszy się do drzwi buduaru, zatrzymała się i zaczęła podsłuchiwać.
Chaverny mówił oburzony:
— Czyście mi nie obiecali, że pozwolicie mi wyjaśnić moje położenie? Co?
— Przenigdy! Chaverny nadużywa naszej cierpliwości. Za drzwi Chaverny!
— Ale, panowie — odezwał się Navail — ta mała drwi sobie z nas. Wywalmy drzwi!
Dona Kruz ujęła za klamkę, otworzyła drzwi i ukazała się na progu uśmiechnięta, rozkoszna, podnosząc do góry szklankę.
Rozległy się długie, huczne oklaski.
— No, panowie — zawołała — więcej ży-