Strona:PL Feval - Garbus.djvu/603

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cia! Czy myślicie, że hałasujecie?
— Staramy się — rzkł Oriol.
— Jesteście wszyscy niedołężni krzykacze — mówiła dona Kruz, wychyliwszy do dna swą szklankę. — Zaledwie słychać was poza temi drzwiami.
— Naprawdę? — zawołali upokorzeni.
Zdawało się im, że przeszkadzają spać całemu Paryżowi.
Chaverny patrzył z zachwytem na piękną gitanitę.
— Rozkoszna! — mruczał. — Czarująca!
Oriol chciał już powtórzyć te słowa, bo mu się wydały piękne, ale Nivella, budząc się, uszczypnęła go do krwi.
— Czy nie będziesz cicho! — krzyknęła.
— Będę, boginko — powiedział słodko Oriol.
Tymczasem gitanita biegała oczami po sali szukając garbusa. Przeczucie mówiło jej, że ma w nim tajemniczego sprzymierzeńca Trudno jej było zapytać o niego, więc usiłowała dowiedzieć się, czy garbus pojechał razem z Gonzagą.
— Gdzie jest jego ekscelencya?
— Właśnie wróciła jego kareta — odpowiedział Pejrol, wchodząc do salonu. — Jego książęca mość wydaje rozkazy.
— Żeby sprowadzić skrzypków? — spytała Cydalisa.
— Jakto? Czyż naprawdę będziemy tańczyć? — zawołała zarumieniona z radości gitanita.