Strona:PL Feval - Garbus.djvu/588

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem Chavery rzucił się na swoje krzesło.
— Ach, ten Ezop! Jak się obudzi w tych gałganach, utopię go! — krzyknął, wodząc zam glonem okiem po całej sali.
— Ale, cóż to? — zawołał — nie widzę naszego Olimpu! Potrzebna mi jest jej obecność bo chcę wam wytłómaczyć moje położenie.
— Żadnych tłómaczeń, na miłość Boską! — błagała Cydalisa.
— Kiedy muszę — mówił Charerny, chwiejąc się na krześle. — To jest bardzo delikatna sprawa. Pięćdziesiąt tysięcy dukatów! Gdybym nie był zakochany..
— Zakochany w kim? — przerwał Navail. — Przecież ty nie znasz narzeczonej.
— Otóż to błąd! Chcę wam wytłómaczyć moje położenie..
— Nie! Nie, nie! — Owszem! Owszem — wrzeszczał chór.
— Jakaś blondyneczka czarująca — opowiadał Oriol Choisy’emu który spał — przyczepiła się do mnie i ani rusz od niej się uwolnić! Rozumiesz, żem był w strachu przed Nivellą, mogłaby nas spotkać. Bo jaka zazdrosna, ta Nivella! Nareszcie....
— A więc — wolał Chaverny — jeżeli nie dajecie mówić, powiedzcie przynajmniej, gdzie jest dona Kruz? Chcę dony Kruz!
— Dona Kruz! Dona Kruz! — zawołano ze wszystkich stron. — Chaverny ma racyę. Potrzeba nam dony Kruz.
— Moglibyście, panowie, nazywać ją panną de Nevers — rzekł sucho Pejrol.