Strona:PL Feval - Garbus.djvu/462

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chetna energia. Jakaś smutna a słodka rezygnacja hamowała ogień spojrzenia. Cierpienia potęgują piękność wielkich dusz: a to była wielka dusza, która dużo cierpiała. Przytem ciało, jak ze spiżu. Jako wiatr, deszcz, śnieg i burze spływają po twardym marmurze posągów, tak czas, praca, cierpienia, niepowodzenia i radości ześlizgiwały się po tem dumnem czole, bez śladu.
Był piękny i młody. Złotawy odcień, którym słońce Hiszpanii zabarwiło jego policzki, pasował ślicznie z kolorem jasnych włosów. Wspaniały kontrast: ciemne, harde oblicze żołnierza w miękkich jedwabnych ramach złocistych włosów.
Dużo było kostyumów równie strojnych, jak Lagardera, ale nikt, tak, jak on, nie umiał go nosić. Lagarder miał minę króla.
Piękny rycerz nie raczył zwrócić uwagi na zawadyjacki ruch Chaverny‘ego. Rzucił tylko wzrokiem ku księżnej, jakby jej tem mówił: “Czekaj na mnie“. Potem ujął za ramię Gonzagę i odszedł z nim na bok.
Kilku młodzieńców wyjęło z pochew rapiery. Księżna Gonzaga stanęła między grupą hulaków a mężem, rozmawiającym nieco dalej z Lagarderem.
Gonzaga nie opierał się temu wcale.
A Pejrol rzekł do pozostałych szeptem:
— Panowie, bądźcie gotowi!
Ponieważ Lagarder sam nie zaczynał, Gonzaga, zapytał głosem zdławionym:
Czeg pan chcesz odemnie!