Strona:PL Feval - Garbus.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obaj byli bladzi. Lagarder wpatrywał się przenikliwie w twarz przeciwnika. Oczy Gonzagi nie wytrzymały długo, a Gonzaga, wściekły z gniewu tupnął nogą, starając się oswobodzić ramię z uścisku Lagardera.
— Czego pan chcesz odemnie?
Żelazna ręka jeszcze mocniej trzymała go za ramię. Następnie, nie zmieniając wciąż niewzruszonej postawy, Lagarder ujął rękę Gonzagi poniżej dłoni i zaczął ją ściskać. Gonzaga uczuł jakby żelazną obręcz, więc krzywiąc się z bólu, szeptał:
— Boli mnie! — czoło jego pokryło się potem.
Henryk Lagarder nic nie odrzekł, tylko ko ściskał coraz mocniej. Niewypowiedziany ból wyrwał stłumiony jęk z piersi Gonzagi, który mimowoli wyprostował skurczone palce prawej ręki. Wówczas Lagarder, ciągle zimny i milczący, zerwał mu rękawiczkę.
— Panowie! — krzyknął Chaverny z pod niesioną szpadą w ręku. Jak możemy to ścierpieć?
— Rozkaż swym ludziom, aby byli cicho! — zawołał Lagarder:
Gonzaga zwrócił się do swojej świty i rzekł:
— Panowie, proszę was, nie mieszajcie się wcale do tego.
Lagarder pokazał palcem długą bliznę na dłoni księcia.
— Ja to zrobiłem! — rzekł z głębokiem wzruszeniem.