Strona:PL Feval - Garbus.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

paczliwie. — Był czas, że podłożyłbym ogień pod waszą budę, jakżeście na to zasłużyli. Ale nie uczynię wam nic złego, ten anioł was ocalił.
Położył rękę na moich zmoczonych włosach.
Chciałam mu jak najprędzej pomódz w opatrzeniu rany, na prawej łopatce, która silnie krwawiła z powodu wysiłków podczas ucieczki, Henryk poszedł jednak najpierw na górę, a ja obwinięta w jego płaszcz czekałam, aż wyschnie moje ubranie i przygotowałam szarpie. Potem opatrzyłam mu ranę.
— Już mnie nie boli — rzekł mi — tyś mnie wyleczyła.
Gospodarz i jego żona wciąż leżeli na ziemi cicho, jak nieżywi. Henryk zniósł z góry nasze tobołki i koło trzeciej rano opuściliśmy, oberżę. Wsiedliśmy na wielkiego starego muła, którego Henryk znalazł w stajni. Zapłacił za niego oberżyście i wyjeżdżając rzekł mu:
— Jeżeli powrócą pokłoń im się od kawalera Lagardera i to powiedz: Bóg i Najświętsza Panna opiekują się sierotą, W tej chwili Lagarder niema ochoty zajmować się osłami, ale przyjdzie czas i na was!”
Stary muł, pomimo nędznego wyglądu, dobrze nam się wysługiwał. O świcie dojechaliśmy do Estrella, a stamtąd wyruszyliśmy z przewodnikiem do Burgos po drugiej strony góry. Henryk chciał się jak najbardziej oddalić od francuskiej granicy. Nieprzyjaciele jego byli Francuzami.
Miał zamiar zatrzymać się w Madrycie.